Dzisiejsze nowości ! INNE JĘZYKI NAJWAŻNIEJSZE Po wyborach w USA |
WSWS : WSWS/PL : Aktualne analizy
Wybory parlamentarne w Polsce:Wygrana prawicy przy rekordowo niskiej frekwencji wyborczej24 pazdziernika 2005 rokuArtykuł Mariusa Heusera ukazał się na stronie WSWS w języku niemieckim 30 września 2005 r. Wynik polskich wyborów parlamentarnych z minionej niedzieli naznaczony jest ogromnym odrzuceniem całego politycznego establishmentu. Spośród 28 milionów uprawnionych do głosowania jedynie 40, 5 procent oddało swoje głosy. Jest to najniższa frekwencja wyborcza w wyborach parlamentarnych od przełomu w 1989 roku. Za rządzącym obecnie poststalinowskim Sojuszem Lewicy Demokratycznej (SLD) nie głosował nawet co dwudziesty uprawniony do głosowania. Spadł on z 41 procent w wyborach z 2001 roku na 11,3 procent (55 miejsc). Według ankiety, na SLD głosowało tylko 3 procent młodzieży. Najsilniejszą frakcją stała się ekstremalnie nacjonalistzcyna partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) uzyskując 27 procent (w roku 2001:9,5 procenta), co odpowiada nie wiele więcej niż realnemu poparciu każdego co dziesiątego uprawnionego do głosowania. PiS otrzymało 155 z 460 miejsc w Sejmie. Drugą co do wielkości siłą i prawdopodobnym partnerem koalicyjnym PiS, uzyskawszy 24,1 procent (12,7 procent) i 133 miejsca, jest radykalno neoliberalna Platforma Obywatelska (PO), która przed wyborami uważana była za faworyta. Prawicowo-populistyczna partia chłopska Samoobrona uzyskując 11,4 procent (10,2) jak również narodowo-klerykalna Liga Polskich Rodzin (LPR) uzyskując 8 procent (7,9) mogły lekko poprawić swoje wyniki. Jeszcze przed rokiem prognozowano w ankietach obydwu partiom dużo wyższy wynik. Ani odłam SLD Socjaldemokracja Polska (SdPL), ani nowa Partia Demokratyczna (PD) nie mogły pokonać pięcioprocentowego progu. Były partner koalicyjny SLD, wywodząca się z bloku partii chłopskiej PSL zdobyła 7 procent (dotychczas 9). W polskiej Izbie Wyższej, Senacie, PiS mając 48 i PO mając 35 senatorów dysponować będą razem 83 miejscami ze 100. Członkowie Senatu wybierani są bezpośrednio w regionach, dlatego też silne partie reprezentowane są tam licznie. Mimo to większość w liczbie 83 senatorów jest niezwykle wysoka. Do tej pory SLD razem z Unią Pracy posiadały 75 miejsc. Wobec rekordowo niskiej frekwencji wyborczej nie da się przypisać sukcesu wyborczego prawicy jej własnej popularności. Jest to o wiele bardziej wynik zupełnej dyskredytacji obecnego rządu. SLD, z którego wywodzi się również urzędujący od dziesięciu lat prezydent Aleksander Kwaśniewski, utracił jakiekolwiek poparcie wśród społeczeństwa z powodu swojej prawicowej polityki cięć socjalnych i prywatyzacji. Od czasu przejęcia władzy we wrześniu 2001 Sojusz Lewicy zrobił wszystko, aby przeforsować interesy skorumpowanej elity przeciwko społeczeństwu. Restrukturyzacja rolnictwa i prywatyzacja zakładów należących do państwa – obydwa punkty jako warunki przystąpienia do UE – doprowadziły do oficjalnego bezrobocia w wysokości nieomal 20 procent. W Polsce liczba ta oznacza zupełną nędzę. I tak już niewielkie zabezpieczenia socjalne i zdrowotne zostały w ostatnich latach coraz bardziej okrojone przez rząd na skutek tak zwanego Planu Hausnera. Miliony rodzin walczą o przetrwanie. W tych warunkach nie dziwi, że SLD, który sam uwikłany był w liczne afery korupcyjne, nie mógł zyskać sobie przychylności wyborców. Zwycięzca wyborów PiS postawiło przed wyborami w nasilony sposób na społeczną kartę i obiecało społeczeństwu pewne zarządzenia dotyczące opieki społecznej, jak poprawę zaopatrzenia zdrowotnego. Obserwatorzy wyborów zakładają, że taktyka ta przyniosła mu przewagę nad PO. Wynik wyborów pokazuje jednak nie tylko powszechne odrzucenie aktualnej polityki rządu, lecz również jest wyrazem ogromnej wrogości prostego społeczeństwa wobec elity politycznej jako całokształtu. Niewybranie ponowne SLD zalicza się do druzgoczących porażek, które musiała przeżyć każda polska konstelacja rządząca od czasów przełomu. Po tym jak w latach 1989 – 1993 rozwiązało się pięć rządów Solidarności, w 1993 roku ówczesny sojusz wyborczy SLD, w którym dominowała wówczas była stalinowska partia państwowa, mógł przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, uzyskując 52 procent frekwencji wyborczej. Po tym jak formacja ta zużyła trzech premierów, w roku 1997 wybory wygrały ponownie siły prawicowe przegrupowane w Akcję Wyborczą Solidarność (AWS) i Unię Wolności (UW). Frekwencja wyborcza spadła wtedy do 48 procent. W 2001 roku SLD, które przy wsparciu ówczesnych państwowych związków zawodowych OPZZ przekształcił się w partię, uzyskał przy frekwencji wyborczej w wysokości jedynie 46 procent, 41 procent głosów i mógł stworzyć nowy rząd. AWS nie było już w parlamencie. Jej miejsce zajęły PO i PiS. Każdy z tych rządów – tak jak teraz SLD – zdyskredytował się zupełnie wśród społeczeństwa poprzez politykę cięć społecznych, prywatyzację i nepotyzm. Wraz z każdą następną zmianą rządu stawało się dla ludzi coraz bardziej jasne, że oddając swój głos nie mogą nic zmienić. Przy 40,5 procentowej frekwencji wyborczej i dalszych 3,6 procentach głosów nieważnych w czasie tych wyborów nie można już dłużej mówić o demokracji w Polsce. Prawie dwie trzecie społeczeństwa zasygnalizowało swoje odrzucenie wobec wszystkich partii politycznych. Jedynie dlatego, że nie było żadnej politycznej alternatywy, siły prawicowe rozstrzygnąć mogły wybory na swoją korzyść. Program nowego rządu Polskie społeczeństwo zostało teraz skonfrontowane z rządem, który jest zdecydowany przeprowadzić dalsze cięcia socjalne, prywatyzacje i prezenty podatkowe dla bogatych. Koalicja pomiędzy PiS a PO pod przywództwem PiS jest pewnikiem. Dyskutowane są już tylko konkretne zamierzenia i sprawy personalne. Przewodniczący i czołowy kandydat PiS, Jarosław Kaczyński, oświadczył we wtorek wieczorem, że on sam nie jest do dyspozycji jako premier, lecz na urząd ten proponuje on zupełnie nieznanego Kazimierza Marcinkiewicza. 46- letni Marcinkiewicz był od 1992 do 1993 wiceministrem edukacji narodowej i szefem sztabu doradczego rządu AWS za rządów Jerzego Buzka (1997-2001). Według informacji austriackiego Tagesblatt pełniąc tą funkcję odznaczył się on się przede wszystkim z powodu nepotyzmu. Ostatnio był on przewodniczącym komisji sejmowej do spraw prywatyzacji. Przywództwo PO zaakceptowało propozycję Kaczyńskiego i wezwano Marcinkiewicza do pierwszych negocjacji koalicyjnych. Mianowanie Marcinkiewicza jest dość przejrzystym manewrem Kaczyńskiego. Chciałby on zapobiec temu, że przez jego przejęcie rządu, zmniejszone zostaną szanse jego brata bliźniaka Lecha Kaczyńskiego przed mającymi odbyć się wkrótce wyborami prezydenckimi. Ankiety pokazały, że przeważająca większość Polaków odrzuca obsadzenie obydwu stanowisk przez braci. Kandydat PO, Donald Tusk, z pewnością wygrałby wybory, gdyby Jarosław Kaczyński przejął urząd premiera. Proponując Marcinkiewicza, z rozmysłem zaproponował wiernego poplecznika z drugiego szeregu, aby móc pociągać nadal za sznurki z drugiego planu. PiS pozostaje w rękach braci Kaczyńskich, którzy stoją po prawej stronie politycznego spektrum. Lech zaostrzył już jako minister sprawiedliwości w latach 2000-2001 liczne ustawy i wyróżniał się jako człowiek "prawa i sprawiedliwości". Jako prezydent Warszawy prowadzi on zgodnie w własnymi informacjami od 2002 roku walkę kulturową z "liberalnymi nurtami Zachodu". W czerwcu zakazał on pod jakimiś błahymi pretekstami demonstracji homoseksualistów w Warszawie, podczas gdy pozwolił na zebranie neonazistów "za normalnością". Homoseksualiści zebrali się mimo to i zostali brutalnie zaatakowani przez neonazistów. Kaczyński skrytykował później policję za to, że chroniła nielegalną demonstrację i węszył w tym narodowy spisek. W centrum programu PiS znajduje się ponowne wprowadzenie kary śmierci, która została zlikwidowana po erze stalinizmu. Podczas walki wyborczej obiecywał on zbudowanie Czwartej Rzeczpospolitej, która całkowicie pokona socjalizm. Silne państwo PiS-u jest jego odpowiedzią na ogromne napięcia społeczne wewnątrz polskiego społeczeństwa. Aby przeforsować dalsze cięcia i utrzymać rozłam socjalny społeczeństwa jest ono gotowe sięgnąć po autorytarne formy panowania. Odpowiedniego programu gospodarczego dostarcza PO. W programie wyborczym zapowiedziała ona jednolitą stawkę podatkową w wysokości 15 procent. Taka podatek liniowy oznacza ogromne prezenty podatkowe dla najbogatszej części społeczeństwa i spowodowałaby wielka dziurę budżetową, czego skutkiem byłby znaczny wzrost bezrobocia.
Międzynarodowe znaczenie wyborów Obydwie przyszłe partie rządzące są ekstremalnie nacjonalistyczne i posługują się ciągle antyniemieckimi i antyrosyjskimi hasłami. Jarosław Kaczyński oświadczył w maju tego roku wobec niemieckiego dziennika taz:"Chcemy osiągnąć to, żebyśmy znowu byli uznawani za duży europejski naród. Nadszedł już czas na równorzędne miejsce." W tym samym wywiadzie nie wykluczył on żądania reparacji w stosunku do Niemiec z powodu strat podczas II. Wojny Światowej. Na początku tego roku PiS i PO wezwały polskiego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego do zbojkotowania uroczystości w Moskwie z okazji 60 rocznicy zakończenia wojny. Wkroczenie Armii Czerwonej nie oznaczało dla Polaków wyzwolenia. Gdy latem zaostrzyły się konflikty dyplomatyczne pomiędzy Białorusią i Polską z powodu konfliktów wokół polskiej mniejszości, kandydat PO na prezydenta, Tusk, pojechał na początku sierpnia do Mińska i zapowiedział ostrzejsze reprezentowanie interesów polskich w wypadku zwycięstwa w wyborach. Chociaż większość Polaków odrzuca udział Polski w wojnie w Iraku, zarówno Tusk jak i Kaczyński potwierdzili w audycji telewizyjnej 26 września swoje pełne poparcie dla tej militarnej akcji. Okazywali również szacunek ustępującemu prezydentowi Kwaśniewskiemu z jego ogromne poparcie Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie, która doprowadziła do władzy przyjazny Ameryce rząd. Nowy polski rząd zintensyfikuje współpracę z USA i będzie agresywniej występował w stosunku do Unii Europejskiej – w szczególności wobec Niemiec. Jarosław Kaczyński zapowiedział już chęć przeszkodzenia "za wszelką cenę" planowanemu projektowi niemiecko-rosyjskiemu przeprowadzenia rurociągu gazowego przez Morze Bałtyckie. Polityka ta zaostrzy jeszcze bardziej wewnątrzeuropejskie konflikty. Hasło "Nicea albo śmierć", którym ówczesny premier Leszek Miller udaremnił w końcu 2003 roku rokowania w sprawie Konstytucji UE, wyszło spod pióra głównego kandydata PO Jana Rokity.
Copyright 1998 - 2013 World Socialist Web Site! |