Dzisiejsze nowości ! INNE JĘZYKI NAJWAŻNIEJSZE Po wyborach w USA |
WSWS : WSWS/PL : Aktualne analizy
Wybory prezydenckie w Polsce:Scisły wybór pomiędzy dwoma prawicowymi kandydatami24 pazdziernika 2005 rokuArtykuł Mariusa Heusera ukazał się na stronie WSWS w języku niemieckim 12 października 2005 Podczas polskich wyborów prezydenckich kontynuowany był trend wyborów parlamentarnych sprzed dwóch tygodni. Podczas gdy większość Polaków powstrzymała się od głosowania, prawicowi kandydaci mogli zupełnie zdominować wybory. 23 października dokona się ścisły wybór pomiędzy obydwoma najsilniejszymi kandydatami Donaldem Tuskiem z ekstremalnie neoliberalnej Platformy Obywatelskiej (PO) i Lechem Kaczyńskim z konserwatywnej partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Według tymczasowych wyników końcowych Tusk zdobył 36,3 procent głosów i wynikiem tym obronić mógł prognozowane pierwsze miejsce jedynie nieznacznie w stosunku do Kaczyńskiego, który otrzymał 33,1 procent. Prawicowy populista Andrzej Lepper z partii chłopskiej Samoobrona zjednał sobie 15,5 procent głosów i tym samym zdystansował na czwarte miejsce jedynego lewicowego kandydata Marka Borowskiego, który otrzymał 10,2 procent głosów. Wszyscy inni kandydaci pozostali w tyle otrzymując poniżej dwóch procent głosów. Frekwencja wyborcza wypadła ekstremalnie słabo osiągając 49,7 procent. To, że za dwa tygodnie staną do wyborów obaj kandydaci przyszłej koalicji rządowej z PO i PiS, jest rezultatem zupełnej dyskredytacji w Polsce tzw. lewicy. W październiku 2000 roku, gdy w rządzie byli poprzednicy PiS I PO, urzędujący prezydent wywodzący się z Sojuszu Lewicy Demokratycznej (SLD), przy frekwencji wyborczej 62 procent uzyskał już w pierwszej turze wyborów 53,9 procent oddanych głosów. Pięć lat później popierany przez niego kandydat Borowski nie uzyskał nawet jednej piątej tego wyniku. Borowski należy do Socjaldemokracji Polski (SDPL), która na początku 2004 roku odłączyła się od rządzącej SLD, popierała jednak nadal kurs rządu. Podczas wyborów parlamentarnych nie udało się jej dostać do Sejmu, i tym samym stała się partią odłamową. Sam Sojusz Lewicy Demokratycznej, który podczas wyborów parlamentarnych spadł z 41 do 11 procent, nie wystawił do wyścigu żadnego kandydata. Jej pierwotny kandydat, były minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz wycofał się z wyborów, po tym jak zarzucono mu nierzetelne rozliczenie się z jego deklaracji majątkowej jako parlamentarzysty. Załamanie się tzw. partii lewicowych jest wynikiem ich prawicowej polityki. Tak jak już wcześniej przed nimi partie konserwatywne i prawicowe, dokonywały one rygorystycznych cięć społecznych połączonych z prywatyzacją i restrukturyzacją dużych części gospodarki, które skierowane były bezpośrednio przeciwko społeczeństwu i dlatego też partie te nie zostały wybrane ponownie. Na końcu ich kadencji oraz kadencji Kwaśniewskiego 30 procent dzieci żyje w biedzie a 12,7 na ulicy. Od 1989 roku prawicowe i lewicowe partie zmieniały się odpowiedzialnością za rządzenie, aby przeforsować program, który uczyni kraj rajem dla przedsiębiorców i piekłem dla prostej ludności. Ludność zareagowała na to w ten sposób, że regularnie nie wybierała ponownie partii rządzącej i coraz bardziej trzymając się z daleka od wyborów. Po rekordowo niskiej frekwencji wyborczej podczas wyborów europejskich w ubiegłym roku, gdy w domach pozostało prawie osiemdziesiąt procent wyborców, oraz po wyborach do Sejmu przed dwoma tygodniami, podczas których zarejestrowano sześćdziesiąt procent niegłosujących, liczba tych, którzy odwrócili się od całego procesu wyborczego osiągnęła podczas wyborów prezydenckich ponad 50 procent. Obojętnie jaki będzie wynik wyborów 23 października, nie można już dłużej mówić o demokratycznie wybranym prezydencie. Kandydaci ścisłego wyboru Donald Tusk i Lech Kaczyński nie różnią się zasadniczo od siebie. Obaj są konserwatywnymi politykami z korzeniami w prawicowym skrzydle ruchu Solidarność. Gdy w 1997 roku Akcja Wyborcza Solidarność razem z Unią Wolności stworzyła koalicyjny rząd pod przywództwem Jerzego Buzka, Tusk (UW) i Kaczyński (AWS) zasiadali jako posłowie we frakcjach rządowych. Rząd Buzka ograniczył wtedy państwowe ubezpieczenie emerytalne, zdemontował system opieki zdrowotnej i przeprowadził obszerne prywatyzacje. Latem 2000 roku Unia Wolności opuściła rząd, dalej jednak wspierała AWS> Kaczyński został ministrem sprawiedliwości. Gdy na końcu kadencji okazało się, że zarówno Akcja Wyborcza Solidarność jak również Unia Wolności straciły jakiekolwiek poparcie wśród społeczeństwa, Tusk razem z neoliberalnymi przyjaciółmi partyjnymi utworzył Platformę Obywatelską, podczas gdy Kaczyński razem ze swoim bratem bliźniakiem Jarosławem powołał do życia partię Prawo i Sprawiedliwość. Podczas ostatnich wyborów do Sejmu obydwie partie zapewniły już w czasie walki wyborczej swoja wzajemna gotowość do koalicji. Jeśli chodzi o politykę zagraniczna to obydwaj kandydaci dążą do jeszcze ściślejszej współpracy z USA. Kaczyński zapowiedział w czasie kampanii wyborczej, że jego pierwszą wizytą państwową będzie wizyta w USA: "To jest nasz najważniejszy, strategiczny partner." Tusk usprawiedliwiał niepopularne w społeczeństwie wysłanie żołnierzy do Iraku tym, że "przyszłość Europy i cywilizacji zachodniej zapewniona może być w ciągu następnych pięćdziesięciu czy stu lat, tylko dzięki stabilnym stosunkom transatlantyckim i partnerstwie ze Stanami Zjednoczonymi." Obaj kandydaci chwalili w debacie telewizyjnej ustępującego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego za jego pracę na Ukrainie, gdzie wspierał on przyjazną USA "Pomarańczową Rewolucję", a jednocześnie zaostrzył konflikt z rządem rosyjski, Gdy latem zaostrzyły się konflikty dyplomatyczne pomiędzy Białorusią a Polską z powodu konfliktu o polską mniejszość, Tusk udał się na na początku sierpnia do Mińska i zażądał od Kwaśniewskiego więcej zaangażowania dla przeforsowania polskich interesów. Zarówno ze strony Tuska jak i Kaczyńskiego oczekiwać można agresywnej polityki wobec Rosji. Obaj popierają również żądania reparacji w stosunku do Niemiec, a Kaczyński latem nawet wystawił rachunek w wysokości ponad 30 miliardów euro za szkody wyrządzone przez Niemcy w Warszawie. Tuska uważa się przy tym jeszcze jako bardziej proeuropejskiego. "Nasze stosunki z Niemcami są miarą dla naszej pozycji w UE", powiedział podczas debaty telewizyjnej w czasie kampanii wyborczej. Zarówno PO jak i PiS chcą popchnąć naprzód prywatyzację, oprzeć swoją politykę na "wartościach katolickich" i uzbroić aparat państwowy. Tusk określił nawet Kaczyńskiego jako "przyjaciela politycznego" i dlatego najpierw w ogóle powstrzymywał się od przystąpienia do wyborów. W kampanii wyborczej nie chodziło tak bardzo o konkurujące ze sobą programy polityczne, lecz wiele bardziej o różne strategie, jak ten sam program powinien być przeforsowany. Kaczyński prezentuje się jako silny człowiek "prawa i sprawiedliwości". Chciałby zbudować "Czwartą Rzeczpospolitą", która byłaby oczyszczona z wszystkich socjalistycznych wpływów. Poprzez zmianę konstytucji i "kodeks etyczny" chce on poza tym wzmocnić prawa prezydenta w stosunku do rządu. W następnej kolejności 56-latek namawiał do całościowego zaostrzenia ustawodawstwa karnego: "Gdyby parlament uchwalił ustawę o ponownym wprowadzeniu kary śmierci, to podpisałbym ją…Chcę być silnym prezydentem" Jako prezydent Warszawy pokazał on wyraźnie, co sądzi o demokratycznych prawach: W czerwcu tego roku pod zupełnie błahymi pretekstami zakazał on zorganizowania demonstracji homoseksualistów, podczas gdy tymczasem zebranie neonazistów określił jako "normalność" i wyraził na nie zgodę. Homoseksualiści zebrali się mimo to i zostali brutalnie zaatakowani przez neonazistów. Kaczyński skrytykował następnie policję, ponieważ chroniła ona niezgłoszoną legalnie demonstrację homoseksualistów przed atakami faszystów. W tym kontekście mówił on nawet o "zmowie narodowej". Pod koniec kampanii wyborczej Kaczyński starał się jednak w coraz większym stopniu poruszać problem społeczny i tym samym odgraniczyć się od swojego konkurenta. W debacie telewizyjnej zarzucił on Tuskowi, że reprezentuje on "program dla bogatych". On w przeciwieństwie do tego nie chce, żeby państwo wycofało się z odpowiedzialności społecznej. Wypowiedzi takie pozostały jednak zupełnie ogólnikowe i nic nie mówiące, zostały jednakże wykorzystane przez media, aby nakreślić obraz społeczno-konserwatywnego monarchy. Tego rodzaju propaganda nie może jednak zwieść, że Kaczyński jako członek gabinetu w rządzie Buzka okazał bardzo mało zainteresowania sytuacji społecznej ludności i ponosił współodpowiedzialność za wszystkie cięcia. 48-letni Tusk zupełnie odrzuca myśl o równości społecznej. Oświadczył on w polskim radiu, że jego partia przykłada dużą wagę do tego, żeby w programie rządu koalicyjnego schodzić z drogi "niebezpiecznym populistycznym pomysłom" partii Prawo i Sprawiedliwość, przede wszystkim w zakresie gospodarki. Wprowadzenie w życie niektórych z tych pomysłów mogłoby kraj dużo kosztować. Jego partia żąda jednolitej stawki podatku dochodowego w wysokości 15 procent, tak zwanego podatku liniowego, który nie oznacza nic innego, jak znaczne prezenty podatkowe dla bogatych. Planowane przez Kaczyńskiego uzbrojenie państwa znajduje się również w zamyśle Tuska. Już w 1992 roku oświadczył on, zgodnie z informacjami podanymi przez polską gazetę "Trybunę", że sprzeciw ludności przeciwko liberalnej polityce gospodarczej w razie konieczności należałoby stłumić przy pomocy gumowych pałek i broni. Podczas kampanii wyborczej Tusk występował w sposób dyplomatyczny i gotowy do kompromisu. Utrzymywał on powiązania z przewodniczącą CDU i przyszłą kanclerz Angelą Berkel, którą zobaczyć można również w jego spocie wyborczym. Kampania wyborcza uwidoczniła jak silnie polski establishment polityczny skłania się na prawo i jak silne nadejdą ataki na społeczne i polityczne prawa. Ludność pracująca stoi przed pilnym zadaniem stworzenia niezależnej partii politycznej, aby móc wystąpić przeciwko tym atakom.
Copyright 1998 - 2013 World Socialist Web Site! |