World Socialist Web Site


Mailinglist
Podaj adres email, aby otrzymać informację o nowościach na stronie WSWS

Wprowadź
Usuń

Dzisiejsze nowości !
Aktualne analizy


INNE JĘZYKI

Angielski

Niemiecki
Francuski
Włoski
Hiszpański
Portugalski
Rosyjski
Serbsko-Chorwacki
Turecki
Indonezyjski
Syngalski
Tamilski


NAJWAŻNIEJSZE
WYDARZENIA

Po wyborach w USA
Perspektywy i zadania Socialist Equality Party

Walka o władzę na Ukrainie a strategia hegemonii Ameryki

  WSWS : WSWS/PL : Aktualne analizy

Bush w Moguncji

Uprzejmości nie mogą zatuszować konfliktów

2 marca 2005 roku

Artykuł autorstwa Ulricha Ripperta ukazał się w języku niemieckim na stronie WSWS w dniu 25. lutego 2005

Z każdym dniem podróży Georga W Busha po Europie coraz wyraźniej było widać, że uśmiechy do kamer i wzajemne zapewnienia o przyjaźni nie mogą ukryć rosnących transatlantyckich przeciwieństw.

Komentarze w mediach wyśmiewały "Szczyt uśmiechu" i wielkie słowa o nowej "transatlantyckiej przyjaźni". Frankfurter Rundschau pisał, że Europa znajduje się w "ciągłym ogniu amerykańskiej ofensywy uroku", a Zeitung dodała, że patos już się zużył.

"Jak gdyby powtarzając mantry, Europejczycy i Amerykanie przywoływali ciągle zdanie "Styl jest substancją"," przeczytać można w innym artykule tej samej gazety. "Jednak slogan ten, który bardziej służy jako hasło reklamowe kampanii Lagerfelda niż jako motyw polityczny, nie mógł zatuszować tego, że zasób wspólności w polityce ciągle jeszcze jest bardzo mały".

Znamy to również z innych dziedzin życia. Zanim osobisty związek zupełnie się rozpadnie i przerodzi we wrogość, doradcy małżeńscy zalecają z reguły "ofensywę dobrej woli" obydwu stron. Kurczowe grzeczności, które wtedy następują, są przeważnie bardziej wstydliwe niż korzystne i powodują u obserwatorów jedynie kręcenie głową, bo wiadomo, że jest już po wszystkim.

Jeszcze bardziej niż w życiu prywatnym obowiązuje to w polityce: fakty są bezwzględne. I tak też rozmowy w Moguncji naznaczone były silnymi konfliktami i rosnącymi strategicznymi przeciwieństwami.

Po raz pierwszy amerykański prezydent podróżował po Europie w okolicznościach, które naznaczone były poprzez to, że dolar traci nieograniczoną hegemonię w gospodarce światowej. Jak niestabilny jest kurs dolara, można było ponownie zobaczyć we wtorek wieczorem. Gdy bank emisyjny Korei Południowej – który posiada czwarte co do wielkości rezerwy dolarów na świecie w wysokości 200 miliardów dolarów – zapowiedział, że chciałby część tych rezerw ulokować w euro, dolar stracił w stosunku do euro 1,5 procenta, i również Dow Jones spadł o 1,6 procenta. Za tą słabością dolara stoi niezwykły deficyt budżetowy USA, który osiąga coraz to nowe rekordy wysokości.

Dotychczasowe próby administracji Busha wyrównania upadku gospodarczego poprzez siłę militarną, od czasu wojny w Iraku są w Europie na nowo oceniane. "Nie da się nie widzieć tego, do czego on dąży", pisze Frankfurter Rundschau i kontynuuje: " Dotarłszy boleśnie szybko do granic swoich możliwości w Iraku, szuka on ponownie bliskości partnerów, których może obarczyć częścią ciężarów." Jednak, gdyby Bush przemilczał niesnaski pomiędzy USA a kilkoma europejskimi państwami uwagą, że nie istnieją żadne amerykańskie czy też europejskie strategie, lecz tylko jedna strategia wolności, pokazałby tym tylko bardzo wyraźnie, "jak mało zrozumiał", pisała gazeta.

Walka o wolność, a tym samym o "zachodnie wartości" nie obejmuje już automatycznie amerykańskiej hegemonii. Czasy, w których "Europejczycy się po prostu uginają, " minęły bezpowrotnie. Takie przesłanie zawarł już przed podróżą Busha były kanclerz Helmut Schmidt (SPD) w artykule gazetyZeit, który zaczynał i kończył się słowami: "Przyjaźń nie jest lennictwem"

Europejskie żądanie równego znaczenia z USA w przyszłości, zgłosił najdobitniej kanclerz Gerard Schröder (SPD). W swoim toaście bankietowym w środę na zamku w Moguncji określił on Amerykę i Niemcy jako "równouprawnionych partnerów", i mimo wszelkich dyplomatycznych uprzejmości nie pozostawił wątpliwości, co do tego, co on pod tym pojęciem rozumiał. Amerykańskie chodzenie własnymi drogami – ma myśli miano zapewne decyzję o wojnie w odniesieniu do Iraku i arogancki sposób, w jaki Europa postawiona została wtedy przed faktem dokonanym – nie będą w przyszłości znoszone.

Schröder zapewnił o gotowości niemieckiego rządu, uczestniczenia w odbudowie struktur bezpieczeństwa dla Iraku, jednak pomiędzy wierszami słychać było wyraźnie ostrzeżenie, że rząd jego nie jest już więcej w przyszłości gotowy, wyciągać za innych kasztanów z ognia, jeśli przedtem nie istnieje poważna współpraca.

Tak jak już w jego mowie na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa przed dwoma tygodniami, krytyka Schrödera kierowała się nie zasadniczo przeciwko amerykańskiemu postępowaniu w Iraku. Kłamstwa, którymi wojna ta została uzasadniona, pozostawił on tak samo bez wzmianki, jak doktrynę wojny prewencyjnej, którą wojna została usprawiedliwiona, jak również obchodzenie się z jeńcami w Abu Ghraib i Guantanamo. Schroeder żądał tylko i wyłącznie "równouprawnienia". W przyszłości niemieckie i europejskie interesy muszą być w dużym stopniu uwzględniane.

Ponownie bardzo wyraźne stały się różnice odnośnie militarnego wystąpienia przeciwko Iranowi i Syrii. Podczas gdy Niemcy, Francja i Wielka Brytania dążą do dyplomatycznego rozwiązania konfliktu atomowego z Teheranem i żądają od rządu USA wsparcia i udziału w tym, ponieważ dopiero poprzez to inicjatywa ich byłaby skuteczna, Bush de facto odrzuca to postępowanie, torpeduje je nawet i zastrzega sobie wyraźnie militarne wystąpienie.

Nie inaczej wygląda to odnośnie Syrii. Nawet zgodność z francuskim prezydentem, co do tej sprawy blednie, jeśli przyjrzeć się jej bliżej. Francuska delegacja na rozmowy puściła w obieg przyjazną USA formułę, że istnieje "nowy ton, nowy styl i również nowy duch" w stosunkach transatlantyckich. Nie znaczy to jednak, że wyczerpany jest "zapas różnic", podkreśla dziennik Le Figaro z Paryża.

Chirac i Bush żądali wprawdzie wspólnie wycofania oddziałów syryjskich z Libanu przed wyborami 17. kwietnia, lecz dążą do zupełnie innych celów. Francji chodzi o to, żeby uwolnić Bejrut od gospodarczej i politycznej hegemonii Damaszku. Jako byłe mocarstwo kolonialne ma ona w Libanie dalekosiężne cele gospodarcze i finansowe. USA natomiast chcą wywrzeć nacisk na Syrię, i osłabić wspierany przez Syrię Hisbollah, który w Libanie występuje jako legalna partia.

"Paryż chce uniknąć konfrontacji z Syrią, mówi się w otoczeniu Chiraca, i odrzuca każde powiązanie z problemem Izrael-Palestyna, co nie jest sprawą Washingtonu," pisze Le Figuro."Francja jest również przeciwko temu, żeby Europejczycy umieścili Hisbollah na liście organizacji terrorystycznych, tak jak domagają się tego Stany Zjednoczone i Izrael."

Podczas szczytu Nato w Brukseli francuski prezydent Jacques Chirac podkreślał, zgadzając się całkowicie z Gerardem Schroederem "rozbudowę europejskiej polityki obronnej". Obydwaj szefowie rządu podpisali wprawdzie komunikat ze Szczytu, w którym NATO określane jest jako "odnoszący największy sukces sojusz w historii", jednak nie zmieniło to nic w tym, że silnie forsowali oni budowę własnych, niezależnych od NATO struktur europejskich sił zbrojnych.

W listopadzie 2004 ministrowie obrony UE postanowili o stworzeniu w sumie 13 grup bojowych możliwych do szybkiego przemieszczenia. Obejmować one będą 1.500 do 2.000 żołnierzy i mogą być w gotowości bojowej w ciągu pięciu do dziesięciu dni. Ich stworzenie zakończone ma być do roku 2007. Poprzez te mobilne jednostki EU dysponuje silną wysoko mobilną zdolnością interwencyjną. Mają on służyć jako militarny mięsień Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obronności (ESVP).

Zupełnie inaczej niż oficjalna polityka na wizytę Busha reagowała ludność. Tutaj nie chodziło o różne imperialistyczne interesy, lecz o zasadnicze odrzucenie wojny i militaryzmu. W szerokich warstwach społeczeństwa Bush jest znienawidzony w takim stopniu, jak żaden inny polityk od lat trzydziestych. Dziwaczne środki bezpieczeństwa odebrane były nie tylko jako uciążliwa przykrość, lecz jako prowokacja. "Jeśli nie ufa on żadnemu człowiekowi, powinien pozostać w domu, albo prowadzić swoje rozmowy na okręcie wojennym", stwierdził pewien rencista z Moguncji, i wyraził poprzez to szeroko rozpowszechnione nastroje.

Jakikolwiek kontakt Busha ze społeczeństwem został zakazany. Wszystko zostało sztucznie zainscenizowane. Reporter Berliner Tagesspiegel relacjonował, jak amerykańscy eksperci do spraw bezpieczeństwa szukali ludzi, którzy w konkretnym momencie, w którym Bush oczekiwany był w uzgodnionym miejscu, staliby i machaliby do niego. Nie mogli nikogo znaleźć. Podobnie było z amerykańską ekipą telewizyjną, która, na handlowej ulicy szukała przyjaznych dla Busha komentarzy. Rzadko wcześniej jakiś polityk stał się tak nie lubiany w tak krótkim czasie.

 

Top

email: [email protected]!



Copyright 1998 - 2013
World Socialist Web Site!