World Socialist Web Site


Mailinglist
Podaj adres email, aby otrzymać informację o nowościach na stronie WSWS

Wprowadź
Usuń

Dzisiejsze nowości !
Aktualne analizy


INNE JĘZYKI

Angielski

Niemiecki
Francuski
Włoski
Hiszpański
Portugalski
Rosyjski
Serbsko-Chorwacki
Turecki
Indonezyjski
Syngalski
Tamilski


NAJWAŻNIEJSZE
WYDARZENIA

Po wyborach w USA
Perspektywy i zadania Socialist Equality Party

Walka o władzę na Ukrainie a strategia hegemonii Ameryki

  WSWS : WSWS/PL : Aktualne analizy

Demonstracja dwa dni przed przystąpieniem do UE.

Warszawa: protest bez perspektyw

11 maja 2004 roku

Demonstracja w ramach "antyszczytu" wobec Europejskiego Szczytu Gospodarczego, która odbyła się 29. kwietnia w Warszawie, stała się raczej spektaklem nastrajającym do zadumy.

W ostatnich latach, od czasu protestów przeciwko szczytowi gospodarczemu w Seattle w 1999 roku, rozwinęły się dalsze demonstracje w Goeteborgu, Genui i w mniejszym stopniu również w Kopenhadze i Paryżu ku zaskoczeniu organizatorów w prawdziwe masowe protesty przeciwko cięciom społecznym i polityce wojennej.

Tak jednak nie było w Warszawie. Protesty w widoczny sposób zepchnięte zostały na margines społeczeństwa. Te dwa-trzy tysiące uczestników pochodziły prawie wyłącznie z naprawdę jednolitej, ściśle ograniczonej warstwy młodzieży z radykalnego środowiska oporu. Przyczyna tej izolacji leży w tym, że organizatorzy nie oferują żadnego rozwiązania egzystencjalnych problemów szerokiej większości społeczeństwa i dają mu wyraz, jeśli w ogóle, to tylko w czysto opisowy sposób. Spotkali się oni, aby porozmawiać ze sobą w ramach "antyszczytu" w licznych, rozproszonych po mieście grupach

Ani w odezwie wydanej przez różne anarchistyczne i ukierunkowane na socjaldemokrację grupach jak Attac Polska, ani na samej demonstracji nie można było znaleźć politycznego oświadczenia, nie mówiąc już o wyczerpującej analizie sytuacji politycznej. Nie było stoisk informacyjnych, ulotek opatrzonych tekstami, przemówień. 29. kwietnia, na dwa dni przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej nie powiedziano praktycznie ani słowa o tym istotnym wydarzeniu, którego skutki ciężko dotkną mieszkańców tego przystępującego do UE kraju.

Członkowie Partii Równości Społecznej (PSG) rozdawali na obrzeżach placu, z którego wyruszała demonstracja manifest PSG na wybory europejskie w języku polskim. Było to jedyne wypracowane stanowisko na ten temat i przyciągnęło do siebie odpowiednie zainteresowanie. Reprezentanci wielu rozgłośni radiowych podchodzili do naszego zespołu i pytali o cele i żadania PSG. Przechodnie zatrzymywali się, aby chętnie i cierpliwie wdawać się w dyskusje we wspólnym języku obcym angielskim lub za pośrednictwem naszej gotowej do pomocy tłumaczki.

Jędrzej Szymański, młody chłopak z okolic Warszawy, oświadczył nam: " Nie, ja nie przybywam właściwie bezpośrednio po to, aby wspierać demonstrację. Nie jestem fanatycznym antyglobalistą. Ale ja nie wierzę mediom. Nie przekazują faktycznego obrazu, obiektywnych relacji. Chcę się po prostu przekonać na własne oczy, co tu się dzieje.

Słyszałem o przypadkach, że demonstranci, zostali zatrzymywani na granicy państwa, a nawet, że były blokady. Uważam to za złe. To nie jest demokracja, gdy ludziom nie wolno wyrazić swojego zdania, obojętnie jakie jest to zdanie, lub gdy z powodu swojej opinii nie zostają przepuszczani przez granicę. Chodzi mi o demokrację. W krajach UE zostaje ona zatracona – jak jest w USA, nie wiem dokładnie. Ale po atakach terrorystycznych z 11. listopada świat jest dzielony na dobro i zło, a to nie może być dobre."

Jędrzej wypowiedział się przeciwko wysyłaniu polskich żołnierzy do Iraku: "Jeśli chcemy należeć do cywilizowanego świata, to było to błędem. Ta wojna nie jest wojną obronną, nie jest wojną dla pokoju."

Arkaduisz Młonek, około 30 lat, również wyraził swoja pogardę dla mediów, które wznieciły niesamowita nagonkę wobec mającej się odbyć demonstracji. "Robotnicy nie maja już w ogóle żadnego wpływu, wszystkim rządzi kapitał. Wielki Biznes rozporządza rządem. Arkadiusz cieszył się z demonstracji przeciwko wojnie w Iraku, w której w lutym ubiegłego roku również w Warszawie udział wzięły tysiące ludzi: "Wcześniej ludzie wychodzili na ulicę tylko z powodu jedzenia. W odniesieniu do Iraku było inaczej."

Krzysztof Jusenicz, 55, bezrobotny technik drukarz, przyjechał spoza Warszawy. Poszukiwał postępowej politycznej perspektywy. Określił on jako "duży błąd" to, że wcześniej bez zastrzeżeń opowiedział się za związkiem zawodowym Solidarność. "Jej polityka była krótkowzroczna. Doprowadziła ona do brutalnego wariantu kapitalizmu. Dzisiaj w rządzie siedzą ludzie, którzy służą tylko sobie."

Na pytanie o jego stanowisko wobec wojny w Iraku Krzysztof Jusenicz oświadczył, że jest on "całkowicie przeciwko". "Bush jest szaleńcem. Polskie oddziały powinny być wycofane. W mojej młodości protestowałem przeciwko wojnie w Wietnamie i nawet nie przyśniłoby mi się coś takiego – Polacy, my, okupujemy Irak! To jest szaleństwo. Akurat my nie powinniśmy okupować żadnych innych krajów."

Przepaść pomiędzy oficjalnie uprawiana polityką a prostymi ludźmi w Polsce nie mogłaby być bardziej dobitna. Obecne partie rządowe SLD (Sojusz Lewicy demokratycznej) i UP (Unia Pracy) maja aktualnie zgodnie z badaniami opinii poniżej 5 procent poparcia. W czasie przygotowań do przystąpienia do UE koalicja SLD-UP zlikwidowała wiele socjalnych przywilejów i zintensyfikowała prywatyzację zakładów państwowych oraz przemiany rolnictwa. Oficjalna stopa bezrobocia w wysokości 20 procent jest tylko jednym skutkiem tej polityki. Następnie liczne afery korupcyjne i udział Polski w okupacji Iraku doprowadziły do szeroko rozpowszechnionej wrogości wobec rządzących. Późnym latem ubiegłego roku wściekłość tysięcy górników z powodu prywatyzacji lub zamknięcia ich kopalni wyładowała się podczas demonstracji w Warszawie w brutalnych ekscesach przeciwko SLD. Również rolnicy i zatrudnieni w służbie zdrowia protestowali wielokrotnie.

Jednak nie zważając na swój apel, w którym była mowa o "radykalnej alternatywie", na demonstracji okazało się, że najważniejsze grupy biorące w niej udział, w rzeczywistości popierają przystąpienie Polski do UE.

Na platformie samochodu ciężarowego, z którego rozbrzmiewała bardzo głośna muzyka, kłębiło się przed flagą organizacji młodzieżowej niemieckiej SPD, Orłów, kilku członków "Federacji Młodych Unii Pracy" (FMUP), organizacji młodzieżowej Unii Pracy. Na pytanie, dlaczego uczestniczą w demonstracji i jakie jest ich stanowisko wobec Unii Europejskiej, młody mężczyzna odpowiedział nam bez wahania, że FMUP jest oczywiście za UE. Jako swoje wzorce wymienił on Kena Livingstona i Oskara Lafontaina. Obydwaj określają się jako lewicowi krytycy socjaldemokracji, chociaż bez walki kapitulują przed prawicowym skrzydłem i są współodpowiedzialni za jego politykę. Również UP, mała partia, która pochodzi od lewicowego skrzydła Solidarności, nie ma nic przeciwko temu, żeby uczestniczyć w rządzie SLD ze wszystkimi jego haniebnymi społecznymi czynami.

Prawie to samo stanowisko reprezentowali niektórzy członkowie Nowej Lewicy, która niedawno oddzieliła się pod przywództwem Piotra Ikonowicza od Polskiej Partii Socjalistycznej. Przyszli oni na demonstrację 29. kwietnia z własnymi flagami. Podczas gdy określali się oni jako stojący "daleko na lewo" od pozostałego politycznego spektrum, jako "socjalistyczni" i ukierunkowani "na klasę robotniczą", również oni opowiedzieli się wyraźnie za Unia Europejską, wobec której jakoby nie ma żadnej alternatywy.

Te polityczne stanowiska z pewnością nie były powodem do prawdziwej histerii dotyczącej bezpieczeństwa, która przed demonstracją została wywołana przez rząd i media. Duże części Śródmieścia były zamknięte, okna prawie wszystkich sklepów i domów towarowych były zabite płytami z drewna lub styropianu. Tylko nieliczne sklepy i restauracje pozostały otwarte. Do Warszawy ściągnięto około 13.000 policjantów. Na każdym rogu ulicy stali policjanci, częściowo uzbrojeni po zęby i ubrani w bojowe mundury. Nad demonstracją latał w tą i z powrotem nieprzerwanie policyjny helikopter, w bocznych ulicach umiejscowione były armatki wodne i wozy pancerne. Wszystkie środki bezpieczeństwa kosztowały polskiego podatnika około 2,3 milionów euro.

Panujące w Polsce kręgi pokazały, że ewidentnie maja powód do niemalże histerycznego strachu przed własnym społeczeństwem.

 

Top

email: [email protected]!



Copyright 1998 - 2013
World Socialist Web Site!